niedziela, 11 listopada 2018

CZŁOWIEK W SIECI

Patryk: Kim jest tak naprawdę "człowiek w sieci"?



Patrycja: Za ekranem komputera, czy telefonu może kryć się tak naprawdę każdy. Każdy może, pokazać swoje prawdziwe oblicze, którego wstydzi się w realnym życiu; wyrażać swoje emocje, zajmować się pasją, szukać treści, które go interesują. Tu ma poczucie anonimowości (o ile nie jest twórcą udostępniającym sporo informacji). Staje się krytykiem, opiniodawcą, ekspertem, a to może prowadzić do pewnych nadużyć. Niektórzy ludzie myślą, że ta anonimowość jest zupełna. Siedzenie w domu przed ekranem sprawia, że czują się bezpiecznie, bezkarnie i czasami wyzwala to w nich to najgorsze instynkty. Pozwalają sobie na zbyt wiele, ubliżanie, chamstwo, bezczelne zwracanie uwagi, wtrącanie się w cudze sprawy, pouczanie i wręcz narzucanie swoich poglądów. Jest taki typ osób w sieci, który jeśli stwierdzi, że robisz coś nie tak, zmiesza cię z błotem. Czy zrobiliby tak komuś widząc go na żywo? Czy zrobiliby awanturę kobiecie na placu zabaw, która daje swojemu dziecku czekoladę, bo cukier to zło? Czy naskoczyliby na faceta jedzącego  mięso w restauracji, w imię ochrony zwierząt? Czy staliby pod kościołem, by wyzywać katolików, z powodu ich wiary? Nie sądzę. Więc dlaczego do cholery są osoby, które pozwalają sobie na takie i wiele innych rzeczy w internecie? To, że ktoś prowadzi bloga, czy jakiekolwiek portale społecznościowe, to że pokazuje kawałek życia w sieci, ma pasję, którą się dzieli, nie uprawnia żadnego z jego widzów do złośliwości i wywierania na te osoby nacisku.

Patryk:  Wydaje mi się, że ta wada bierze się z rzekomego plusa jakim jest to, że z twórcą internetowym (bloger, Youtuber,) jesteśmy bliżej i sami ci twórcy podają nam swoje poglądy i nawyki na tacy. Często lubimy twórcę nie tylko za samą jego twórczość, ale za to, co sobą reprezentuje i w momencie, w którym coś nam przeszkadza w jego osobie, czy postępowaniu, próbujemy wywrzeć na nim nacisk, czy chociażby udowodnić swoją rację. Ja zauważyłem, że trudno zostawić, powiedzmy negatywny komentarz, który by nie został uznany za hejt. Jeżeli jest się twórcą i coś się upublicznia, to trzeba sobie zdawać sprawę, że komuś to może się nie spodobać i ten ktoś napisze swoje zdanie, a ma do tego wszelkie prawo. Ale wydaje mi się, że ludziom w Internecie brakuje powściągliwości. Można wypowiedzieć swoje zdanie czy chociażby udowodnić swoją rację nie obrażając przy tym nikogo.

Patrycja:  Jesteśmy z twórcą internetowym bliżej, mamy wrażenie jakbyśmy go znali. Taka więź ma swoje plusy, bo przyzwyczajeni do danej osoby jesteśmy jej wierni, oglądamy ją/czytamy, mamy możliwość reakcji, czasami wyboru pojawiających treści. Faktycznie nie zawsze feedback musi być pozytywny. Trudno o to, żeby mieć z bliskimi zawsze takie samo zdanie, a co dopiero z rzeszą odbiorców. Twórca musi liczyć się z tym, że to pokaże, ludziom do gustu nie przypadnie i zgodzę się, że opinię może wyrazić każdy. Ale są sytuacje, że ocena przekracza wszelkie granice kultury, a nawet prawa. Zależy czego te negatywy dotyczą, w jaki sposób są napisane (czasem nie trzeba wulgaryzmów, żeby być podłym lub kogoś niesłusznie pomówić) i w jakiej są ilości.
Nie trzeba mieć nawet popularnego konta w sieci, by nam się oberwało. Wystarczy odrobinę wyróżnić się z jakaś opinią, czy zachowaniem i trafić na grupę osób przeciwnych naszym poglądom, liżącym sobie wzajemnie tyłki, to zostaniemy zlinczowani. Czasami wystarczy napisać co się lubi, co się nam podoba lub nie i zaraz agresywnie odezwie się ktoś z przeciwnym poglądem.Zwykły człowiek czuje w sieci nacisk, presję ze strony danej internetowej społeczności. Cokolwiek w sieci nie zrobisz na pewno dostaniesz od kogoś po głowie. Wysyp ekspertów od wszystkiego, którzy najbardziej znają się na tym co dobre dla ciebie i na tym co powinieneś myśleć. To, że ludzie mają odmienne zdania i myślą inaczej jest normalne, ale czemu próbują narzucać swoje poglądy innym?

Patryk: W sumie, myśląc szerzej, tak też jest w rzeczywistości. Jeżeli odbiegasz od normy jesteś piętnowany. Wydaje mi się, że narzucenie komuś swojej ideologii nas buduje. To my mamy rację! Jesteśmy lepsi! Nasze poglądy są „rasowe”! W jakimś stopniu to straszne, że mając swoje zdanie, musimy brać pod uwagę to, że ktoś może nas zaatakować, chociażby w werbalny sposób.Takie konfrontacje przeważnie są niezdrowe, jeżeli ich uczestnicy nie mają "otwartej głowy" albo po prostu ślepo chcą udowodnić swoją rację.

Patrycja: Czyli wylewanie wiadra pomyj na innych jest sposobem na dowartościowanie się, odreagowanie swoich życiowych niepowodzeń i rozczarowań. Frustracja musi mieć gdzieś ujście, szkoda że wycelowana w drugiego człowieka, a nie na kozetce u psychoterapeuty. W ekstremalnych przypadkach winiłabym też braki w wychowaniu i zaryzykowałabym stwierdzenie, że hejterzy cierpią na jakieś braki emocjonalne. Trzeba nie mieć ani odrobiny empatii, żeby celowo sprawiać przykrość innym, ewentualnie być na tyle płytkim, by nie zdawać sobie sprawy, że słowem można zranić.Nie mam nic przeciwko zwykłemu skrytykowaniu czegoś i prawdziwej konstruktywnej krytyce, która ma na celu komuś pomóc, sprawić że poprawi to, co tego wymaga. Jednak często tego sformułowania używa osoba, która chce ukryć swój jad i "wstrzyknąć" go niepostrzeżenie. Nie używa obelg, a swoją wredność wyraża w ładnych słowach pełnych sarkazmu dając popis swojej pseudointeligencji. Takich najbardziej nie znoszę.

Patryk: Bierzemy to co mamy pod ręką, łatwiej wylać "wiadro pomyj" niż poszukać ujścia negatywnej energii gdzieś indziej. Łatwiej zaistnieć czy znaleźć się w centrum uwagi wytykając komuś błąd, czy brak racji. A gdy wypowiadamy się pozornie merytorycznie i sarkastycznie, to dostaniemy dodatkowo  plusa za błyskotliwość. Może rzadko zdajemy sobie sprawę, że kogoś to naprawdę może zaboleć. Osobiście sam czasami mam ochotę zostawić taki komentarz (niech pierwszy rzuci kamień ten, kto jest bez winny), ale wtedy myślę o tym ile pracy i emocji twórca włożył w powiedzmy, materiał.

Patrycja:  Cóż, nie dziwię się chęci zostawienia krytycznego komentarza, bo nie każdy twórca jest ideałem. Mało tego, czasami popularność zdobywają treści naprawdę bardzo słabe jakościowo. Ale może gdyby każdy to olał, to treść beznadziejna nie miałaby racji bytu. Chociaż amatorów bzdur nie brakuje, a każdy musi mieć coś dla siebie.

Patryk: A ja powiem, że jeżeli treść do kogoś trafia, to nie ważne czy będzie o kiblu, czy o tronie,wartość jest ta sama. Dana przez odbiorców. Dobierajmy treści do siebie i nie myślmy, że jesteśmy lepsi, bo wybieramy bardziej wartościowe rzeczy. To zwykle podbudowywanie swojego ego.

Patryk: Jak najbardziej się zgadzam. Uważam, że nawet mało ambitne treści są bardzo potrzebne, to stanowi rozrywkę i odskocznię. Sama oglądam filmy z kotkami w internecie. Ale np. recenzji książki składającej się z opisu jej treści, bez żadnych własnych przemyśleń, z fotkami tak słabymi, że kot zrobi lepsze przez przypadek i pisanej gorzej niż ja w pierwszej klasie, to już nie zniosę. Ale...nigdy nikogo nie skrytykowałam, bo nawet jeśli uważam to za słabe, nie zmienia to faktu, że ta osoba nad tym pracuje i może po prostu jest nastolatką, która musi się jeszcze "wyrobić" w recenzowaniu. Nie mam sumienia robić komuś przykrości. Po prostu omijam to co mi się nie podoba i nie hajpuję kiepskich treści.

Patryk: I to jest zdrowe podejście, bo też nie wiemy, czemu taka osoba bierze się za robienie czegoś i jak mocno w to wierzy, a łatwo jest kogoś zdeptać. Można dać radę, co mogłaby według Ciebie poprawić, żeby było w porządku i to może jej naprawdę pomóc.

Patrycja: Czyli postępujmy tak, jak sami chcielibyśmy, żeby z nami postępowano. A co w momencie, kiedy sami padniemy ofiarą hejtu, albo widzimy, że "pół internetów" najeżdża na jakąś osobę, z byle powodu? Mi puszczają nerwy, włącza się instynkt obrońcy i próbuję dać wsparcie tej osobie.W skrajnych przypadkach, gdy to co dzieje się w sieci jest cyberprzemocą istnieje na to paragraf.

Patryk: Moim zdaniem taka postawa jest szlachetna, ale co z tego wynika - nie wiem. Chociaż osoba atakowana może zobaczyć, że nie jest sama i dalej będzie tworzyć i robić to co kocha. Nie oszukujmy się, nie każdy jest z kamienia i nie raz nic nie znaczący hejt może sprawić, że ta osoba przestanie działać, a nie wiemy jakby wyglądała twórczość tej osoby za kilka lat. Kiedyś byłem ofiarą hejtu, ale wyciągnąłem z tego lekcję, że czasami zamiast coś udostępniać, lepiej tworzyć na początku do szuflady. Dobra przyznam się do hipokryzji! Czasami jednak trzeba przebrać się za ten kamień i spróbować się nie poddać ?

Patrycja: Wszystkim nie dogodzimy, trzeba myśleć o sobie, nie poddawać się w tym co robimy i odcinać się od destrukcyjnych ludzi.

Archiwum bloga

CZŁOWIEK W SIECI

Patryk: Kim jest tak naprawdę "człowiek w sieci"? Patrycja: Za ekranem komputera, czy telefonu może kryć się tak naprawdę każdy. ...